czwartek, 29 maja 2014

Jak nauczyć się fotografować?


Blogowanie nie może obyć się bez zdjęć. Jesteśmy społeczeństwem obrazkowym. Wolimy oglądać niż czytać. W związku z tym czas najwyższy zwrócić uwagę na to jak je wykonujemy.


Ja sama nie skończyłam żadnych szkoleń związanych  z fotografią. Do wszystkiego dochodzę sama. No może nie do końca sama. Udało mi się powiększyć swoją wiedzę dzięki blogom właśnie. Chciałabym się z Wami podzielić tymi najbardziej wartościowymi, które pomogły mi się rozwinąć.



Najpierw o mistrzyni od której wszystko się zaczęło.  Natalia odkryła przede mną tajniki PhotoScape. Ściągnęłam go bardzo szybko na mój ledwie zipiący komputer. Na szczęście  uruchomił się, niestety nie śmiga zbyt szybko. W związku z tym obrobienie zdjęć zajmuje mi znacznie więcej czasu niż wcześniej, ale czego nie robi się dla takich efektów.
Fotoblogia to blog na którym jest tyle darmowej wiedzy, że głowa mała. Dzięki nim zrozumiałam dlaczego nie mogę osiągnąć odpowiedniej głębokości ostrości ( kitowy obiektyw). Mają świetne artykuł dla blogerów kulinarnych. Czekam na jakąś serię la tych, którzy prowadzą blogi kreatywne.
http://fotoblogia.pl


Tło to naprawdę ważna sprawa. Alina ( kurczę czy ona musi się pojawiać w każdym zestawieniu!!) uczy się fotografii na studiach. Dzieli się swoimi umiejętnościami. Ważna dla niej jest estetyka. To ona pokazała mi jakie tło można wybrać i ile rzeczy można wykorzystać jako tło.
http://designyourlife.pl/


Marzę o takim zestawie fotograficznym jakim dysponuję Fashionelka. Zaplanowałam już, że jak tylko przypłynie do mnie jakaś większa gotówka to ją porządnie zainwestuję.  Najpierw komputer, potem obiektyw, statyw i lampa. Chyba powinnam obrabować bank.
http://fashionelka.pl/

wtorek, 27 maja 2014

Listy niekoniecznie miłosne.


Mam wrażenie, że ostatnio wszyscy chcą być zorganizowani niczym Perfekcyjna Pani Domu. Czy jest w tym coś złego? Nie sądzę, ale zastanawiałam się dlaczego tak nam na tym zależy. I chyba wiem. Po prostu w życiu jest nam lepiej, łatwiej. Odnajdujemy stabilizację, rutynę, która daje poczucie bezpieczeństwa.


Ja lubię to robić bo tylko wtedy jestem wystarczająco zmotywowana do działania. Wiem, że zrobię to co zaplanowałam i znajdę czas na relaks. Jak się organizuję? Zaczynam od list. List ratują życie.



Listy celi

Chyba większość z nas marzy. Szkoda, że na marzeniach się kończy. Dlatego tak istotne jest wyznaczanie celi. Podobno warto rozpisać je w czasie. Wcześniej tego nie robiłam. Właśnie próbuje tej metody więc dam Wam znać czy działa. Dzięki zapisaniu celi przybliżamy się do ich zrealizowania.

Listy zadań do wykonania.

Staram się planować swój dzień wcześniej. Zazwyczaj siadam wieczorem dnia poprzedniego i zapisuję najważniejsze zadania. Nie przeznaczam na nie konkretnej ilości czasu, planuję tylko czy zrobię to rano, popołudniu czy wieczorem. Jeżeli mam wyznaczone godziny czuję się sfrustrowana jeśli coś się przesunie. Staram się najtrudniejsze, najmniej wygodne zadania planować na poranek. Wtedy jest większa szansa, że je wykonam, a poza tym będę miała już to z głowy.


Listy zakupów

Hej to jest patent! Kiedyś nienawidziłam list zakupów. Nie wiedziałam na co to komu. Jak idę do sklepu to przecież wiem co mam kupić. A potem w środku tygodnia okazywało, że nie mam co zrobić na obiad, a rano skończyło się mleko do kawy.  Planowanie posiłków   i produktów potrzebnych do ich przygotowania pozwała zaoszczędzić czas i pieniądze.


Listy pomysłów

Moja pamięć zawodzi i to często. Dlatego wszystkie swoje pomysły staram się zapisać. Dziele je na kategorie: pomysły na posty, na posiłki , inspiracje ślubne itd. Choć czasem ma problem, żeby odnaleźć się w tych notatkach przynajmniej mam pewność, że ten pomysł nie przepadł bez wieści. Zastanawiam się jeszcze nad lepszą organizacją tych list. Chyba warto było by je podzielić jeszcze na podkategorie.


piątek, 23 maja 2014

Kreatywne randki. Część I - gry planszowe.



Nie macie czasem wrażenia, że wolne popołudnia ze swoją połówką spędzacie głównie przed telewizorem lub komputerem? Ja czasem tak mam. Ale wiem, że to nie buduje, zaczyna wiać nudą i wkrada się rutyna. Dlatego od dzisiaj w każdy piątek będę Wam podrzucać pomysły na kreatywne randki. Mnie samą zmotywuje to do rozszerzenia horyzontów.

Zaczynam od gier planszowych. Monopoly to standard, znajduję się w większości domów. Nie dość, że będziecie się świetnie bawić to przekonacie się czy umiecie gospodarować pieniędzmi ( tylko nie podchodźcie do tego zbyt poważnie). Ten wybór zapewni Wam kilka godzin rozrywki.




Mali Powstańcy to polska gra, którą uwielbiamy. Wymaga planowania i strategii. Waszym zadaniem jest wykonanie rozkazów czyli  dotarcie do wyznaczonych punktów na mapie. Jest jeszcze wersja zaawansowana.  Choć gra się dosyć szybko, naprawdę wciąga. Polecamy chociaż cena jest zabójcza. Ok. 119 zł.



Scrabble niesamowicie rozwija wasz intelekt. Ale uważajcie bo jeśli wyzwoli w Was rządzę wygranej to może być nieciekawie.  Zaopatrzcie się w laptopa z dostępem do internetu lub Słownik języka polskiego, żebyście w każdej chwili mogli sprawdzić kto ma rację.



Stack'em to hipermarketowa wersji Jengii. Dużo tańsza, a daje tyle samo radości. Gra zręcznościowo- umysłowa ( tak mówi Wikipedia), która polega na wyciąganiu klocków z wieży tak aby ta nie upadła.  Porażka skutkuje wspólnym odbudowywaniem konstrukcji.  Ta gra dla mnie jest  metaforą związku.




czwartek, 22 maja 2014

Ślub w młodym wieku- czyli społeczeństwo zawsze wie lepiej!


Hej, ja naprawdę wiem co robię ! Nie potrzebuję  dobrych, rad , życiowych mądrości i porad babć, cioć czy sąsiadek.  Tak biorę ślub w młodym wieku i nie nie wstydzę się tego! 

Za każdym razem gdy ktoś się dowiaduje, że już za rok będę żoną pyta: Już? Tak szybko?  Jesteś pewna?. Tak jestem pewna. Mam 21 lat, ale to nie znaczy, że moja głowa jest pusta. Umiem brać na siebie odpowiedzialność i przewidywać konsekwencje. To nie takie trudne wbrew pozorom. Ale wiem, że dla niektórych młodych przyznanie się do zaręczyn jest przerażające. Przeczytajcie kilka rad, które naskrobałam razem z narzeczonym.


Grupa nr. 1 - Rodzina

Najtrudniejsza? Niekoniecznie. Pamiętajcie, że to najbliżsi . Oceniają, ale tylko dlatego, że chcą waszego dobra.
1. Nie trzymajcie zaręczyn w tajemnicy i tak prędzej czy później się wyda. A rodzina w żadnym momencie nie będzie na to gotowa. 
2. Jeśli macie możliwość powiedzcie to prosto w twarz, najlepiej wyłącznie w gronie domowników.  Reakcja będzie szczera nie poskromiona jakimiś towarzyskimi niuansami.
3.  Jeśli rodzice nie chcą zaakceptować waszej decyzji przedstawcie im argumenty za i przeciw. Nawet jeżeli to nie poskutkuje dajcie im czas. Nie wierze w to, że nie pogodzą się z waszą decyzja.


Grupa nr.2- Przyjaciele.

Oni chyba znają Was na tyle, że podejrzewali, że coś się kroi.  Są w waszym wieku i obawiacie się reakcji?
1. Odważnie powiedzcie co planujecie. To wasza decyzja, a oni jako przyjaciele powinni to uszanować.
2. Nie obrażajcie się gdy będę żartować z waszego ślubu (oczywiście jeśli żarty są na poziomie), śmiejcie się razem z nimi.  Przecież w gruncie rzeczy to nic smutnego.
3. Zróbcie imprezę z tej okazji przecież jest co świętować.



Grupa nr.3-  współpracownicy, szef.

Z nimi też żyjecie. Towarzyszą Wam przez kilka godzin dziennie, zasługują na to, żeby się dowiedzieć.
1.  Nie musicie ich poinformować w pierwszej kolejności.
2. Jeśli zapytają o pierścionek nie wymyślaj historyjek, powiedz prawdę.
3. Poinformujcie ich przed wysłaniem zawiadomienia. Niech nie będą zaskoczeni.

wtorek, 20 maja 2014

8 najczęściej czytanych blogów (przeze mnie).





Moja poranna prasówka ostatnio wygląda ciągle tak samo. Oprócz szybkiego przeglądnięcia nagłówków prasowych i kilku skoków po kanałach informacyjnych, dzień zaczynam od sprawdzenia  czy ósemka moich ulubionych blogerów nie wrzuciła nowego posta.  Chciałabym się dzisiaj nim z Wami podzielić. Pewnie większą część znacie, ale jeśli skorzystacie chociaż z jednego linka nie pożałujecie. 


1. Ania maluje - szczerze, chciałabym tak regularnie blogować jak Ania. Chylę czoła bo to naprawdę nie jest takie proste.  Bardzo mi się podoba jej podejście do zdrowia. Przeczytałam również jej książkę, ale w związku z tym, że jestem zwierzęciem technologicznym wolę bloga.
2. Bo ma być mruczenie - chociaż fanką kotów nie jestem ( zawsze wolałam psy) to ten blog mnie pochłonął bez reszty. Rozwój osobisty to moja ulubiona kategoria. Podjęłam wyzwanie wczesnego wstawania, ale muszę się Wam przyznać, że nie idzie mi najlepiej. Bierzemy ślub w tym samym terminie,a to zobowiązuje do sympatii :).
3. Design your life - Alino podziwiam Twoje fotografie, jesteś moim mistrzem. Chyba powinnam przyjechać do Ciebie na jakieś szkolenie, zastanów się nad tym ! Słono zapłacę! A tak całkiem  poważnie to podziwiam, że udało Ci się tak szybko  rozwinąć bloga. Jestem pod wrażeniem skrupulatności. Wolałam jak częściej wrzucałaś coś nowego, ale doskonale rozumiem Twoją decyzję.
4.Edyta Zając- Life Skills Academy -kopalnia wiedzy. Nie tylko rozwojowych, ale także organizacyjnych. Zazdroszczę podejścia do życia. Edukuję się i zamierzam żyć szczęśliwiej.   
5. Naspidowany - jedyny mężczyzna w towarzystwie. Czytam regularnie od momentu gdy poznałam serię postów o blogerskim zapleczu. Jeszcze nie zmieniłam platformy i nie mam własnej domeny, ale intensywnie o tym myślę. Wszyscy możemy podziękować Naspidowanemu za darmową wiedzę. 
6.One little smile- I nad  DYL i OLS zachwycałam się już w Share Week'u. Ale Pauli nigdy nie pomijam w porannej prasówce. Jej grafiki są fenomenalne. Mam wrażenie, że jest najbardziej autentyczną  polską blogerką. Może dlatego, że nie wstydzi się marudzić? Zobaczcie też jej nowe "blogowe" dziecko : http://www.onelittledesign.pl.
7.Sen Mai - najpiękniejszy polsko-francuski blog kreatywny. Zazdroszczę Paryża i podziwiam za masę pomysłów. Jeśli szukacie inspiracji tam je na pewno znajdziecie.
8. Urszula Phelep - ciekawostka to drugi blog Uli, to właśnie ona prowadzi Sen Mai. W związku z tym, że robi to wspaniale postanowiła dzielić się swoją wiedzą z innymi. Znajdziecie tam mnóstwo darmowych wskazówek. Możecie się też zdecydować na konsultację blogową lub kurs blogowania.

Z miłą chęcią poznam Wasze blogi. Wciąż szukam czegoś nowego i inspirującego. Zatem czekam na Wasze komentarze.

poniedziałek, 19 maja 2014

Spóźnione sobotnie DIY- jak wykonać obrazek z napisem na ścianę?


Spóźnione ze względu na brak drukarki :)
Potrzebujecie:
  • antyramę 30x40cm
  • czarną farbę plakatową
  • wydrukowany wybrany napis  ( rozmiar czcionki 130)
  • małe nożyczki
  • taśmę malarską
  • pędzel
  • kubeczek z wodą
  • linijkę
  • kartkę papieru o wymiarach 30x40cm


Na początku z wydrukowanego napisu tworzymy szablon. Aby to zrobić wycinamy środek naszych liter. Przy literach o, e ,b,d czy g musicie pamiętać o zostawieniu brzuszków. Możecie zobaczyć o co mi chodzi poniżej. Przygotowujemy kartkę 30x40cm. 



Wymierzając przyklejamy taśmą malarską szablon na samym środku kartki. 



Stemplując pędzlem zamoczonym w farbie odbijamy poszczególne litery.  Po około 10 minutach możemy odkleić szablon.



Teraz należy mały pędzelkiem wypełnić białe szczeliny. A gotowy napis włożyć do antyramy.


Efekt końcowy. 


piątek, 16 maja 2014

Czy studiowanie daleko od domu jest fajne?



Studia mityczny moment kiedy licealiści stają się dojrzali, a życie zamienia się w jedną ciągłą imprezę. Co tam rodzice, dom  czy rodzinne miasto. Wszystko idzie w zapomnienie wraz z pojawieniem się współlokatorów, wolności i alkoholu. Ale stańmy teraz w szranki z realnym życiem. Czy rzeczywiście jest tak fajnie kiedy nie masz do kogo otworzyć ust bo współlokatorka znowu jest na Ciebie obrażona, a koleżanki z roku wróciły na weekend do domu?
 Studiuję 600 kilometrów od swojego miasta. Decyzję podjęłam już w drugiej klasie liceum. Wybrałam Kraków bo jest piękny, nieprzeciętny,a ludzie w tym mieście nie biegają tylko nadal chodzą. Jego urok przemawiał do mnie od zawsze. Zabytki, mnóstwo knajp , wydarzeń  i możliwości. Gdy poznałam mojego narzeczonego wyjazd stanął pod znakiem zapytania. Jednak wiedziałam, że nikt, ani nic nie stanie na drodze do realizacji mojego marzenia.  Pod koniec września byłam już na miejscu. Pierwsze miesiące były fajne. Poznałam świetnych ludzi i razem stworzyliśmy zgraną paczkę.  Studia był ciekawe chociaż w pierwszym semestrze miałam jakieś ogólne przedmioty. A zajmowanie się domem przynosiło mi naprawdę dużo radości. 
Schody zaczęły się w momencie kiedy spędzając weekendy sama nie miałam co ze sobą zrobić. Siedzenie na skype lub telefonie nie przynosiło ulgi. Narzeczony przyjeżdżał tak często jak mógł, ja też próbowałam załatwić sobie jak najwięcej wolnego. I dopiero teraz kiedy jestem na drugim roku, w sumie to go kończę, a narzeczony mieszka ze mną zdałam sobie sprawę, że tęskni się za wszystkim. Nie tylko za narzeczonym, ale za rodziną, za znajomymi z podwórka. Za swoim miastem i za tym, że kiedy potrzebujesz ślusarza to po prostu do niego idziesz i nie potrzebna Ci do tego mapa. Studiowanie na odległość jest fajne dla osób, które nie przywiązują się do miejsca w którym żyją, dla osób, które z rodzicami nie tęsknią. A domowy obiad nie jest dla nich istotny.  Studia zmieniają światopogląd. Ja wiem, że potrzebuje stabilności, ciągłe imprezy mi nie w głowie, a moje największe marzenie to dom, a nie wielkie miasto. I wiem, że jedyną osobą, która może stanąć na drodze do realizacji tego marzenia jestem ja.



środa, 14 maja 2014

Skąd czerpać inspiracje?


Zajęcia na uczelni, zajmowanie się domem i brak chwili wolnego czasu na spotkanie z przyjaciółmi czy wyjście do kina może wyssać z nas całą energię. W takim momencie potrzebujemy jakiegoś kopniaka z zewnątrz, który pozwoli nam dalej działać. Jeśli prowadzicie blogi wiecie dobrze  o tym jak ważna jest inspiracja. Tylko dzięki niej praca nad waszym" dzieckiem" staje się pełna kreatywności, a szczęście bije od Was na kilometr. Ale skąd wciąż czerpać nowe pomysły? Źródeł jest kilka.
Pierwsza strona, która ratuje mi skórę w przypadku braku " weny" ( który tak naprawdę nie istnieje. Świetny artykuł na ten temat możecie znaleźć :http://www.bomabycmrucznie.pl/http://www.pinterest.com.  Nieważne czy szukam inspiracji ślubnych czy nowego DIY. 
Drugą rzecz, którą staram się zrobić to wyjście na spacer.  Oczywiście nie zawsze jest to możliwe z powodu pogody. Raczej rzadko wyściubiam nos za drzwi kiedy jest przeraźliwie zimno lub leje.  Kiedy za oknem świeci słońce uciekam do parku. To właśnie tam wyciszam się, a najlepsze pomysły wpadają mi do głowy. 
Kiedy już nawet to mi nie pomaga sięgam po kolejną broń czyli ulubione kanały na youtubie. Mieszkańcy USA mają nie spożyte pokłady kreatywności.  Mój ulubiony kanał możecie zobaczyć na zdjęciu.


Ostatnią deską ratunku jest telewizja. Czasem na Discovery, TLC lub TVN Style znajdę coś interesującego.   Najważniejszym czynnikiem, który decyduje o tym czy coś mnie zmotywuje jest człowiek za tym stojący. Bezduszne projekt robione komercyjnie są dla mnie bez znaczenia.  Dlatego pomijając wszystkie wymienione wyżej sposoby najchętniej dzwonię do kogoś, piszę email lub po prostu idę się spotkać z przyjaciółmi. 

wtorek, 13 maja 2014

Kilka słów o kolorystyce.


Ostatnio obserwuję bum na analizę kolorystyczną. Jako, że w ramach zajęć miałam kilka godzin wykładów  i trochę praktyki w tym temacie zamierzam Wam dzisiaj zdradzić kilka sekretów .
 Zacznijmy od cen. W zależności  od wielkości miasta ceny wahają się od 300 zł do 600 zł.  To wygórowane kwoty, ale rozważmy za co specjalistki biorą tą kasę. Po pierwsze - poświęcony czas. Analiza kolorystyczna trwa kilka godzin , najczęściej od 3 do 4 .  Ponad to na bieżąco  trzeba uzupełniać zasoby chust lub kartonów. Coraz częściej wykonuje się również paszport kolorystyczny, który w wykonaniu nie jest trudny, ale bardzo pracochłonny.
Metody analizy kolorystycznej to temat na dłuższą opowieść. Trochę przeraziłam się gdy na blogu www.styledigger.com przeczytałam, że ktoś stosuje jeszcze metodę czterech pór roku. Dziewczyny nie dajcie się na to naciągnąć. Metoda sama w sobie nie jest zła, ale jest nieaktualna. Logicznie rzecz biorąc cztery typy nie mogą objąć wszystkich kobiet istniejących na świecie. Przecież mamy kobiety czarnoskóre, żółtoskóre, białoskóre; o włosach rudych, czarnych czy blond. Mogą wystąpić różne kombinacje wszystkich czynników związanych z naszym wyglądem.  W związku z tym powstały nowe typy jest ich aż 12, a w niektórych państwach nawet 16.  Ta najpopularniejsza metoda polega na wizycie u kolorystki, która sadza nas na krześle przed dobrze oświetlonym lustrem. Do twarzy przykłada nam poszczególne kolory. Zaczyna od srebrnego i złotego. Na tej podstawie rokuje czy lepiej nam w ciepłych czy zimnych kolorach. Oczywiście są szczęściary, który pasuje jedno i drugie.  Później najczęściej przykłada chustę białą i czarną, żeby rozróżnić czy dobrze nam w jasnych czy ciemnych kolorach.  Dzięki temu może też stwierdzić na ile możemy korzystać z kontrastów. Przystawiając kolejne chusty kolorystka  wybiera odpowiedni typ, jeden z 12.
1. Wiosna :- czysta, ciepła, jasna.
2. Lato:- przygaszone, jasne, chłodne.
3. Jesień:- ciepła, ciemna, przygaszona.
4. Zima - chłodna, ciemna, czysta.
Po przeprowadzonej analizie otrzymujemy lookbook danego typu.
Druga metoda znacznie mniej popularna to metoda Barbary Meunier. Również polega na przykładaniu kolorów do twarzy jednak zasadniczą różnicą jest to, że do buzi zamiast chust przykładamy karton. Dzięki temu klientka może otrzymać idealną próbkę koloru przez odcięcie kawałka brystolu. Na początku wraz z kolorystką segregujemy barwy, dzielimy je na pasujące, " takie sobie", i te które wcale nam nie pasują.  Następnie w paszport kolorystyczne są wklejane małe kwadraciki każdego koloru. Po analizie tworzymy zestawy kolorystyczne. Tabelka wygląda mniej więcej tak:
Gdzie:
- baza- to kolor, który jest najbliżej skóry np. t-shirt, bluzka.
- dominanta- kolor, który dominuje w górnej części ubióru np. marynarka, sweter.
- dodatki- kolory, które pojawiają się symbolicznie np. korale, apaszka.
 Metoda jest naprawdę pracochłonna, ale moim zdaniem daje lepsze efekty niż metoda 12 typów. Jest bardziej indywidualna.
Ostatnia kwestia to kwalifikacje kolorystki. Na razie w Polsce można skończyć w kilku szkołach kursy analizy kolorystycznej. I owszem kwalifikacje są ważne, ale praktyka jest nie do przecenienia.  Oko wyrabia się tylko w trakcie pracy z klientem.

sobota, 10 maja 2014

Sobotnie DIY - planer blogera




Będziecie potrzebować:
  • segregator A5 najlepiej z nieatrakcyjną okładką
  • kawałek materiału 50 cm x 50 cm
  • zszywacz i zszywki
  • wstążka ok. 130 cm
  • igła i nitka
  • papier dla małej poligrafii ( lub inny sztywny papier) , kartki A4, dziurkacz
  • nożyczki, kredki akwarelowe, ołówek , linijka
  • kubek z wodą i pędzelek


Zaczynam od obicia naszego segregatora . Materiał układamy na okładce uwzględniając zapas. Zszywam co kilka centymetrów.  Ważne, żeby zszywki był w takiej samej odległości od końca segregatora. Możecie sobie w tym celu wyrysować linię na materiale. 


Zszywki na zewnętrznej okładce dociskamy. Przyszywamy wstążeczkę, aby je zakryć. Wymaga to dużej cierpliwości. Warto wykorzystać ścieg kryty.


Sztywną kartkę dzielimy na dwie równe części. Dorysowujemy element przekładki. Jego szerokość to     
1 cm, a długość 4 cm.  


Rozcinamy je i odcinamy zbędny, wystający centymetr papieru. Wykonujemy 4 przekładki. W każdej z nich wykonujemy w tym samym miejscu dziurki.


Wyznaczamy sobie linie, aby nasz napis był równy. Jeżeli chcecie możecie wykorzystać inne kredki lub cienkopisy. Ja w następnej wersji na pewno przygotuje je na komputerze.


Dla łatwego rozróżnienia użyłam kontrastowych kolorów. Napisy wykończyłam pędzelkiem z wodą.  Bardzo lubię efekt kredek akwarelowych. Niestety zdjęcia nie oddają ich uroku. Kartki papieru A4 dzielimy na pół i wykonujemy w nich dziurki. Teraz wystarczy wszytko spiąć razem i planer gotowy.









czwartek, 8 maja 2014

Jak Rossmann zrobił ze mnie bankruta.



Przesadziłam z tytułem. Stanowczo. W Rossmannie kupiłam tylko dwie z tych rzeczy, ale jak wiadomo dramatyczny tytuł to podstawa :) Na razie przekazuje Wam swoje pierwsze odczucia. Ciekawe, które z tych produktów zagoszczą w moich ulubieńcach na stałe.
1.  Astor Skinmatch Blush 001 Rosy Pink-  po analizie kolorystycznej doszłam do wniosku, że zmienię kolor różu. Wybrała zimny odcień. Sprawdza się dobrze chociaż nie jest mocno napigmentowany. Zawiera drobinki, które delikatnie  rozświetlają. W zestawie jest lusterko i nie najlepszy pędzel. Trzy kolory dają pozorną możliwość wyboru.
2.  Golden Rose Velvet matte lipstick 03, 18 - świetne  pomadki o niebiańskich kolorach.  Piękne, matowe wykończenie.  Średnio trwałe na moich ustach. Cena zachęcająca tylko 10,90 od sztuki.
3. Eveline ExtraSoftbio SOS Cherry- potrzebowałam czegoś na spierzchnięte usta. Przynosi ulgę natychmiastową. Nie zauważyłam poprawy, ale to najprawdopodobniej ze względu na brak systematyczności. Plusy to zapach i SPF 20.
4. Revlon Colorstay 24h 180 Sand Beige- naklejka Kosmetyk Wszech czasów Wizaz.pl zobowiązuje. I rzeczywiście jestem mile zaskoczona. Daje dobre krycie, które utrzymuje się naprawdę długo.  Ładnie ujednolica koloryt skóry. Oczywiście opakowanie do poprawki.
5. Max factor Mastertouch Under-eye Concealer Fair 306 - plus za aplikator. Mały wybór kolorów, ale dobre krycie w porównaniu z innymi korektorami, które miałam okazję testować.
6.Eveline Big Volume Lash Professional Mascara-  a to mój ulubieniec od kilku miesięcy.  Konkretne wydłużenie i rozdzielenie. Niestety dość szybko się zbryla, ale i tak jest warta zakupu. Kosztuje tylko 18 złoty.

wtorek, 6 maja 2014

Rocznica



04.05.2013 r. na tym blogu pojawił się pierwszy post. Rok minął szybko.  Ten blog to pierwszy który przetrwał próbę czasu. Owszem nie jestem do końca zadowolona z częstotliwości blogowania. Ale wszystko idzie ku lepszemu. Chciałabym, żeby Romato rozwijało się jeszcze szybciej, ale na wszystko przyjdzie czas. Mam nadzieje, że blog stanie się moją wieloletnią pasją i kiedyś źródłem dochodów.