Kontrafałda kontra ja!
Pierwszy etap wyzwania mogę uznać za zaliczony! Nie do końca wszystko poszło zgodnie z planem. Piękne zdjęcia to zasługa wiosennej pogody i narzeczonego, który ma oko do efektownych kadrów. Ale przejdźmy do spódnicy.
Trudności.
1. Zaszewki- spokojnie, nie taki diabeł straszny jak go malują. Jeżeli ktoś pokaże Wam jak je wykonać, albo znajdziecie tutorial w Internecie na pewno sobie poradzicie.
2. Zamek kryty- śnił mi się po nocach. O dziwo ! Nie po wykonaniu spódnicy lecz przed. Burda nie najlepiej opisuje cały proces, ale youtube oferuje Wam kilka filmów instruktażowych.
3.Podszewka- ja naprawdę nie rozumiem kto ją tak demonizuje. Fakt faktem moja maszyna się z nią nie lubi, ale to chyba kwestia ustawień. Szyje się prosto, łatwo i przyjemnie.
4. Rozmiar- czasem mam ochotę wyrzucić Burdę prze okno. Serio! Piękne zdjęcia, często fajne, proste wykroje, ale rozmiarówka (przynajmniej dla mnie) jest z kosmosu. Gdy kupuję coś w sieciówkach 36 jest idealne. W burdowskim 36 tonę. Kolejnym razem nie dodam zapasu na szwy.
5.Zmarszczenie-oj tam, oj tam!
5.Zmarszczenie-oj tam, oj tam!
Zalety.
1. Krój- prosty, ale efektowny fason. Klasyka w każdym calu.
2.Kontrafałda- bez problemu można ją wykonać. Świetnie opisana w Burdzie.
3.Materiał- mięsisty, łatwo się szyje. Słyszałam, że wełna parzona się nie pruje, ja jednak (po złych doświadczeniach) zabezpieczyłam ją szwem overlockowym.
WOW! Świetna! Dopisz ją do listy rzeczy, które muszę zobaczyć na żywo, a ja rezerwuję czas na wyprawę do Was!
OdpowiedzUsuńhttp://mojafilozofiazycia.blogspot.com/